Category Archives: Związek Radziecki

Sierow – sowietyzator Polski

Ta książka powinna się stać lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy uparcie propagują tezę, że wraz z przejściem przez Polskę Armii Czerwonej w latach 1944-45, przyniesiona została udręczonej Ojczyźnie upragniona wolność. Że Związkowi Radzieckiemu zawdzięczamy „wyzwolenie”. Nikita Pietrow, wicepr511-mediumzewodniczący Stowarzyszenia Memoriał, rosyjskiej organizacji dokumentującej zbrodnie czasów stalinowskich, w książce „Iwan Sierow – stalinowski kat Polski”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Demart, mówi jasno: nie! Działalność Sierowa na obszarach „wyzwolonych” potwierdza natomiast tezę, że wraz z „wyzwoleniem” Polska poddana została kolejnej, tym razem długotrwałej okupacji, której skutki odczuwalne są do dzisiaj.

Postać Iwana Sierowa, jaka wyziera z książki Nikity Pietrowa, nasunęła mi porównanie z dwoma postaciami. Jedną „zmyśloną” lejtnanta Michaiła Zubowa z „Zapisków oficera Armii Czerwonej” Sergiusza Piaseckiego, drugą jak najbardziej prawdziwą generała Michaiła „Wieszatiela” Murawjowa – bezwzględnego pacyfikatora Powstania Styczniowego. Obu łączyła przepełniona pochlebstwami służalczość wobec przełożonych, z tym, że o ile w przypadku tego pierwszego objawiała się ona na piśmie, to drugiego w czynach. Czynach okrutnych, krwawych, obmierzłych nawet dla innych zbrodniarzy, za które nie poniósł żadnej odpowiedzialności.
Iwan Sierow, pierwszy szef KGB to jedna z najczarniejszych postaci sowieckiego aparatu represji, wyjątkowy przykład prymitywnego i tępego urzędnika, który jakimś cudem dotarł na szczyt komunistycznej „wierchuszki”. Sam fakt wyspecjalizowania w fachu „pojmań, przesłuchań i rozstrzelań”, a przy okazji bycia lizusem, to trochę mało, by to racjonalnie wytłumaczyć, gdyż takich fachowców – albo i lepszych – Sowieci posiadali wielu. Mówią o tym przytaczani przez Pietrowa, współpracownicy Sierowa i historycy. Sam Stalin, dowiedziawszy się o metodzie, jaką Sierow pochwycił przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, miał powiedzieć o nim „prostak”. Podobnie otoczenie cara nazywało metody działania Murawjowa. Z obrzydzeniem przyjmowali informację, że Murawjow lubił brać udział w egzekucjach, a jego zasadą były słowa: „dobry Polak, to Polak powieszony”.
Skąd porównanie do Zubowa? Sierow miał upodobanie w pisaniu listów, których kilka znalazło się w aneksie do książki. Są to listy do Berii, Chruszczowa oraz samego Stalina. Zapewnia w nich o swojej wierności i niezmąconym szczęściu, jakim może być służba komunizmowi. „Służenie Tobie towarzyszu Stalin jest dla mnie jedynym prawem do życia”- pisze w jednym z nich.

Wojciech Stańczyk

Łagier czyli sowiecka blaga wg Sołoniewicza

W 1933 r. Iwan Sołoniewicz wraz z żoną Iriną, synem Jurą i bratem Borysem podjęli nieudaną próbę wydostania się z sowieckiej Rosji, za co spotyka ich zesłanie do obozu pracy w Kombinacie Białomorsko-Bałtyckim. Po kilku miesiącach adaptacji do życia łagrowego Sołoniewicze uciekają Sołoniewicz1jednak ponownie. Opowieści o tej brawurowej ucieczce – publikowane przez Iwana w odcinkach na łamach emigracyjnego rosyjskiego pisma „Poslednije Nowosti” – śledziła z zapartym tchem cała Europa. Sołoniewicz nie tyle bowiem relacjonował przebieg samej ucieczki, ile z dużą wnikliwością analizował sowiecką rzeczywistość, pokazywał jej absurdy, wyśmiewał stachanowski entuzjazm i myślenie kategoriami łagrowymi. Nowe wydanie „Rosji w łagrze” ukazało się nakładem Domu Wydawniczego PWN, we współpracy z Ośrodkiem Karta.

Wspomnienia Sołoniewicza Zachód – trzeba to jasno powiedzieć – czytał z niedowierzaniem. Sowieckim bolszewizmem intelektualne elity z całej Europy były wciąż zafascynowane i z pewnością nie brakowało osób, które opowieści te brały za konfabulację. Z tego też zapewne powodu początkowo odmawiano Sołoniewiczowi ich publikacji w całości. Pierwsze rosyjskie wydanie nastąpiło dopiero jesienią 1936 r. (wcześniej ukazały się w języku czeskim) staraniem środowiska rosyjskiej emigracji w Sofii. Dwutomowe zapiski rozeszły się błyskawicznie. Po nim nastąpiła fala przekładów na niemal wszystkie języki europejskie, w tym również j. polski (akurat ówczesny przekład nie był najlepszy i obejmował tylko fragmenty wspomnień). Z dużym zainteresowaniem spotkały się m.in. w nazistowskich Niemczech. Joseph Goebbels w swoim dzienniku z 1937 r., zanotował po jej lekturze: „przyszłe dni w życiu naszej partii będą znów poświęcone walce z bolszewizmem”.

Wszechrosyjska blaga

Zdaniem Sołoniewicza, najwłaściwszym określeniem na rzeczywistość Rosji Sowieckiej, jest blaga. To nie jest prawdziwe, z czegoś takiego nie da się zbudować państwa na miarę oczekiwań obywateli. Każdy sowiecki obywatel (podobnie instytucja czy organizacja) obciążony jest niezliczoną ilością przymusowych „entuzjazmów” i zadań niemożliwych do wykonania, które – gdyby je na poważnie i w pełnej rozciągłości wprowadzać w życie – uniemożliwiłyby normalne funkcjonowanie. Dlatego, do dobrego tonu – wśród co mądrzejszych obywateli ZSRR – należało eliminowanie zjawiska poważnego traktowania „entuzjazmów”. Jak ujmuje to Sołoniewicz „byleby ludzie w miarę możności nie zdychali, a poza tym niech diabli wezmą wszystko”. Ale blaga miała twarz, którą byli wszelkiej maści aktywiści, powołani do życia, by szpiegować, gnębić i rabować. Z punktu widzenia kremlowskiej administracji, każdy obywatel sowiecki był z gruntu nieprawomyślny, więc należało go w maksymalny sposób otoczyć szpiclami.  Aktywiści ci czasem działali w pojedynkę, czasem grupowo, a czasem instytucjonalnie. Sołoniewicz mnoży wiele przykładów, które pokazują blagę, prawdziwe oblicze sowieckiej Rosji. By pozostać w kręgu jego doświadczeń, jaskrawym tego przykładem jest inicjatywa ożywiania kółek sportowych.

Sołoniewicz, który, jako były lekkoatleta, był również działaczem sportowym, wspomina jak próbował – wraz z innymi działaczami – wyciągnąć z marazmu lokalne organizacje sportowe.   Chodziło o to, by przy braku poważnego treningu (trzeba zaznaczyć, że powszechne w Rosji głód, nędza i zniechęcenie odciągnęły ludzi od sportu), dać młodzieży trochę ruchu na świeżym powietrzu, aby w choć minimalnym stopniu powstrzymać stopień zwyrodnienia fizycznego. Wychowanie fizyczne nie interesowało specjalnie partii i rządu, więc inicjatywa zaczęła się rozkręcać. Młodzi ludzie garnęli się do sportu, również starsi zaczęli zauważać w nim pozytywne strony. I wszystko byłoby OK, gdyby nie pojawili się aktywiści, którzy uznali, że ćwiczenia gimnastyczne nie mogą być apolityczne i doprowadzili do wpisania do zajęć i treningów pogadanek . W związku z tym, że inicjatywa kółek była dobrowolna, w przeciągu roku ich działalność została w ten sposób zarżnięta.

Walka z takimi rozporządzeniami i kwestionowanie kompetencji aktywistów były niemożliwe i najczęściej kończyły się zsyłką na Sołowki, a niekiedy i rozstrzelaniem. Taki los spotkał grupę inżynierów, którzy zwalczali połączenia bezpośrednie na kolei. Połączenia wprowadzono, ale pośpiesznie się z nich wycofano, gdyż sparaliżowały całą trakcję i uznano je za szkodliwe. Kilkuset profesorów wywieziono nad Morze Białe za protest przeciwko skróceniu nauki i obcięciu zajęć akademickich. Po upływie trzech lat, programy trzeba było rozszerzyć z powrotem, a inżynierów posłać na uczelnie celem dokształcania.

Określenie „aktywista” urasta u Sołoniewicza do rangi symbolu, który uosabia system komunistyczny. – Wszechrosyjska blaga, na której wypasają się i robią karierę stada nieuków i głupców – kwituje autor. – To jest typ człowieka o mózgu barana, szczękach wilka, a wyczuciu moralnym protoplazmy. Typ człowieka, który jako szesnasty z kolei uczestniczy w zbiorowym gwałcie.

Mentalność łagrowa

O łagrach napisano wiele, głównie o ich okropnościach, o terrorze, o zniewoleniu pracą i psychicznym okrucieństwie. Sołoniewicz nie koncentruje się na tej sferze. Twierdzi natomiast, że są one ucieleśnieniem sowieckiej Rosji. Rzeczywistość łagrowa niczym nie różni się od typowej rzeczywistości poza łagrem. – Tak, niewątpliwie jest to katorga, ale gdzie w Rosji, poza Newskim Prospektem i Kuznieckim Mostem, nie ma katorgi – pyta retorycznie.

Sołoniewicz tuszuje tę rzeczywistość, ale nie po to, by ją zakłamywać, ale by uwypuklić rządzące się nimi zasady i pokazać ludzkie postawy. Są oczywiście ludzie, dla których łagier jest o wiele gorszy od wolności, są tacy, dla których różnica jest właściwie niedostrzegalna, ale nie brakuje i takich, którzy widzą w nim więcej plusów niż w wolności. Jak to ujmuje autor, dla nich wolność jest gorsza od łagru. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe. I nie chodzi o sytuację w jakiej znalazła się chociażby inteligencja czy co bardziej oświeceni obywatele. To głupstwo – odpowiada Sołoniewicz. Głupstwo, w porównaniu z oceanem niezmierzonych udręk wielomilionowego chłopstwa rosyjskiego, dla którego łagier i tak – uwzględniając realia panujące np. na południowej Ukrainie – jest wyborem lepszego zła.  Jest beznadziejnie, okropnie, ale w pewnych granicach. W rzeczywistości łagrowej wszystko jest ustalone, nic nie ma prawa się wydarzyć, a jeśli już się wydarzy, będzie to wydarzenie o jeszcze gorszych konsekwencjach. Takim wydarzeniem podczas niewoli autora była zapowiedź, że osadzeni w łagrze przerzuceni zostaną na budowę Bajkalsko-Amurskiej Magistrali (BAM).

„Więźniowie – niemal 50 tysięcy – poczuli się ogłuszeni (…). Nad setkami metrów rozwieszonych w barakach i na barakach, rozciągniętych nad łagrowymi ulicami transparentów z hasłami o odrodzeniu i przemianie (…), nad całym łagrem zawisł jeden niewidzialny, ale najważniejszy: Zginiemy!”. Naruszona została monotonia. W łagrowej gazecie napisano o wielkim entuzjazmie i bolszewickim tempie z jakim budowana jest BAM, co już brzmiało groźnie, ale czarę goryczy przelała informacja o ulgach. Rozkaz obiecywał bowiem pracownikom niesłychane przywileje, m.in. skrócenie czasu odsiadki, przeniesienie do kolonii osiedleńczej czy nawet ułaskawienie. Jak pisze Sołoniewicz, brzmiało to jak „dzwon nad pogrzebanymi żywcem”. Władza sowiecka – o czym zdążono się już przekonać – niczego za darmo nie obiecywała. Skoro zaś obiecała, to można było przyjąć, że warunki pracy będą wprost niesłychane. W łagrze wybuchła panika, rozpoczęły się zamieszki, podpalano baraki, a nawet lokomotywy. Były próby ucieczek, szybko kasowane łącznie ze skasowaniem samych uciekinierów. Niektórzy osadzeni odcinali sobie kończyny, byle nie zostać wywiezieni na budowę. Dziś ocenia się, że w nieludzkich warunkach, w jakich powstawała ta linia kolejowa, zginęło ponad 150 tys. osób. Trudno znaleźć na kuli ziemskiej przedsięwzięcie, które pochłonęło taką liczbę ofiar. Przy budowie Kanału Panamskiego, chyba największego wyzwania inżynierskiego na jakie zdecydował się człowiek, życie straciło „zaledwie” 25 tys. robotników.

bam

Katorżnicza praca przy budowie Bajkalsko-Amurskiej Magistrali

Mentalność łagrowa to – jak twierdzi Sołoniewicz – jeden z fundamentów sowieckiej „techniki rządzenia”. Technika zapobiegająca „odchyleniom”. Żadna inna władza w historii ludzkości nie stawiała sobie tak ogromnych wyzwań i żadna też, na drodze do spełnienia tych zamiarów, nie nagromadziła takiej ilości ofiar. To łagrowe myślenie, wtłaczane masom z żelazną konsekwencją, miało na celu zawładnięcie ich umysłami, by wytworzyć w nich przekonanie o niemożności odejścia od komunizmu (tępienie mas).

Zamach

„Rosja w łagrze” była pierwszą pozycję opowiadającą o rzeczywistości sowieckiej oraz nieludzkich łagrach. O prawie 40 lat wyprzedziła ona „Archipelag Gułag” Sołżenicyna (1973). Jej wydanie przyniosło autorowi splendor, a honararium (wraz z pieniędzmi jakie wygrał jego brat w walkach zapaśniczych) pozwoliło na założenie i wydawanie pisma adresowanego do rosyjskiej emigracji. Pierwszy numer „Gołosu Rossii” (Głosu Rosji) ukazał się w czerwcu 1936 r. w nakładzie dwóch tysięcy egzemplarzy i w zasadzie, w związku z tym, że siedziba redakcji znajdowała się w Sofii, obliczony był na emigrację mieszkającą w Bułgarii. Dość szybko zyskała jednak uznanie wśród Rosjan mieszkających w innych krajach. Nim wybuchła II Wojna Światowa docierała ona do czytelników w 52. krajach. Gazeta swą popularność zawdzięczała prostemu przekazowi i polemicznemu tonowi, nie unikała też trudnych tematów i starała się nie zasklepiać w poglądach. Była jednak przez część emigracji krytykowana, gdyż Sołoniewicz zaczął traktować ją jako tubę dla swoich radykalnych poglądów. Obwołał się na jej łamach „sztabskapitanem”, stając się swego rodzaju guru dla zwolenników reprezentowanych przez siebie poglądów. Ta deklaracja dała zresztą początek Ruchowi Ludowo-Monarchistycznemu, którego członków zaczęto nazywać właśnie sztabskapitanami.

Działalność polityczna Sołoniewicza nie mogła ujść uwadze NKWD, które śledziło jego każdy ruch. 3 lutego 1938 r. do sofijskiej redakcji „Gołosu”, w którym oprócz Iwana pracowała jego żona Tamara oraz syn Jurij, przyniesiono przesyłkę z bombą. Była zaadresowana imiennie na Iwana, ale otworzył ją sekretarz redakcji Nikołaj Michajłow i to on oraz Tamara stali się ofiarami eksplozji. Iwan z synem przeżyli, gdyż znajdowali się w innym pomieszczeniu. Po zamachu środowisko emigracyjne w Bułgarii odsunęło się od Sołoniewiczów i zaczęło nawet postulować u bułgarskich władz o zamknięcie pisma. Ostatecznie Sołoniewicze wyjechali do Niemiec, gdzie Iwan skorzystał na swojej popularności głosząc odczyty, z których honoraria pozwoliły mu założyć nową gazetę.

Wojciech Stańczyk

soloniewicz3 Iwan Sołoniewicz – Z wykształcenia prawnik, z zawodu dziennikarz — w 1933 roku, uznając, że nie może dalej żyć w państwie totalitarnym, postanowił uciec z Rosji bolszewickiej. Wraz z bratem Borysem i synem Jurijem zostali złapani w trakcie próby ucieczki i skazani na wieloletni pobyt w poprawczych obozach pracy. Trafili do największego w tym czasie systemu łagrowego — Kanału Białomorsko-Bałtyckiego. Od samego początku pobytu w łagrze, nie widząc szans na normalne życie w państwie bolszewików, myśleli o powtórnym zorganizowaniu ucieczki. Dzięki sprytowi, inteligencji i niezwykłej sprawności fizycznej (wszyscy byli sportowcami), Sołoniewiczom udało się wydostać z łagru i przejść przez zieloną granicę do Finlandii.